W tym roku Stowarzyszenie Na Tak obchodzi okrągły jubileusz. Organizacja ta rozpoczęła swoją działalność dokładnie 30 lat temu i do tej pory nie zwalnia tempa podejmując aktywność na rzecz wspierania osób z różnoraką niepełnosprawnością – w tym przede wszystkim intelektualną.
Stowarzyszenie tworzy łącznie 10 placówek. Z okazji okrągłej rocznicy będziemy je kolejno prezentować. Jedną z placówek, powstałych w ramach Stowarzyszenia jest Agencja Zatrudnienia Wspomaganego BIZON.
Działa ona już ponad dekadę, nie tylko pomagając osobom z niepełnosprawnością odnaleźć się w pracy, ale również w życiu.
Myślę, że najcenniejsi są tutaj ludzie, którzy nie wyręczają, a mobilizują, dodając odwagi i wiary w siebie.
BIZON nie tylko wspiera – ale, co być może kluczowe – poprzez swoją działalność przyczynia się do wzrostu świadomości i zwiększa wiedzę na temat funkcjonowania osób niepełnosprawnych w społeczeństwie, co wpływa bezpośrednio na ich inkluzję, wyważając drzwi, które kiedyś były zamknięte.
Z Martą Frankowską – kierownikiem Agencji Zatrudnienia Wspomaganego BIZON rozmawia Martyna Sergiel
Martyna Sergiel: W tej rozmowie chciałabym położyć akcent na Waszą działalność, ukazując AZW BIZON, jako placówkę niezwykle otwartą na człowieka, a w szczególności na osoby z niepełnosprawnościami.
Skąd bierze się ta niezwykła popularność BIZONa na tle innych Agencji Zatrudnienia Wspomaganego?
Marta Frankowska: Działamy już od dawna, bo BIZON powstał w 2006 roku, co daje nam przewagę, jeżeli chodzi o długi czas stażu i doświadczenie.
Ja sama pracuję w BIZONie już od 10 lat – swoje pierwsze kroki stawiałam jako trenerka pracy. Znając więc specyfikę tej profesji nie mam większych trudności w zarządzaniu i delegowaniu poleceń trenerom właśnie.
Pracując z ludźmi i obracając się wśród nich staram się zarażać moich pracowników tym, co sama noszę w sercu. Chcę kontynuować sposób nabywania umiejętności i wdrażania do pracy, jakiego zostałam nauczona, przekazywać to dalej.
Podchodzimy do człowieka po „ludzku”. Nie traktujemy go jak beneficjenta, który przychodzi, a my musimy zrobić „wskaźnik”. Zajmujemy się nim kompleksowo – jest on naszym partnerem.
Myślę, że to właśnie stąd bierze się ta – jak to ujęłaś – „popularność”. Mamy raczej stały zespół i nie zdarzają nam się częste rotacje. Dobrze nam się pracuje ze sobą.
Stanowimy zgraną drużynę i sądzę, że to też wpływa pozytywnie na naszych klientów. W Bizonie panuje luźna, rodzinna atmosfera – staramy się być z ludźmi na „Ty”, skracać dystans. Można zawsze do nas zajrzeć, gdy jest się w okolicy, chociaż nie było się umówionym.
Jesteśmy empatyczni i otwarci na potrzeby ludzi, którzy się do nas zwracają. Oczywiście nie każdemu odpowiada sposób naszej pracy, zdarzają się też niezadowoleni klienci. Nie da się usatysfakcjonować wszystkich – bo, jest to zwyczajnie niemożliwe do zrealizowania. I trzeba mieć tego świadomość. Aczkolwiek zawsze analizujemy czy mogliśmy zrobić coś lepiej, tak żeby uniknąć ewentualnych błędów w przyszłości.
Nie każda osoba trafiająca do BIZONA gotowa jest na wejście na rynek pracy. Niekiedy istotne jest samo skrócenie drogi do rozwoju zawodowego. I my to staramy się robić – zbliżamy ludzi do pracy. Nie zawsze znalezienie etatu jest celem ostatecznym w naszych działaniach – czasami są to inne rzeczy: np. nauka i wsparcie przy nabyciu kompetencji społecznych czy nawiązaniu pierwszych relacji. Zdarza się, że ludzie przez swoją samotność, trudne doświadczenia życiowe nie zdołali nabyć umiejętności nawiązywania kontaktów społecznych.
Nasi beneficjenci „uczeni” są przez nas zaradności w kontaktach z innymi, nabywają swobody w byciu wśród ludzi.
Wiele osób, którzy zaczynali z Wami podkreśla, że nauczyli się dzięki trenerom wierzyć w siebie. Jak dodajecie im skrzydeł?
Traktujemy siebie jako partnerów, więc uczymy się od siebie wzajemnie wielu rzeczy. To rodzaj wymiany. Dostajemy ciepło i wyrozumiałość, co staramy się oddawać im i przekazywać dalej. Mamy wspólny cel. Wiemy, że jesteśmy tylko ludźmi i zdarza się nam również popełniać błędy. Mamy za sobą (tak jak każdy) różny bagaż doświadczeń. W naszych rodzinach także są osoby z niepełnosprawnościami. Niektórzy z nas są opiekunami osób zależnych. Mamy zrozumienie do wielu zachowań i emocji, które są po prostu ludzkie.
Normalne jest to, że czasami ktoś ma gorszy dzień, kieruje nim złość czy inne silne uczucie. Uczymy się od siebie nawzajem szacunku i cierpliwości – to zawsze działa w dwie strony.
Jak Twoim zdaniem można uświadamiać pracodawców, że warto postawić na pracownika z niepełnosprawnością? Jak przełamywać wciąż obecne niestety stereotypy i pokazać, że nie trzeba się bać, a można zyskać wartościowego pracownika?
Ciekawe pytanie. Zanim na nie odpowiem, warto byłoby zacząć od kwestii Zatrudnienia Wspomaganego, bez której nie można w pełni wyczerpać tematu.
W AZW BIZON, jako w jednej z niewielu instytucji poznańskich, stosujemy metodę zatrudnienia wspomaganego – nie jesteśmy zwykłym pośrednikiem pracy, co zawsze mówimy naszym klientom. Mamy etapy, przez które trzeba przejść.
Niemożliwością jest dostanie pracy od ręki. Ważne, by się najpierw poznać – nie kryć swoich słabych stron, a przy tym podkreślać mocne, akcentować atuty, które z pewnością ma każdy.
W taki sposób – bazując na zaufaniu i szczerości, prościej dobrać miejsce pracy, w którym klient będzie czuł się komfortowo, a to, co jest minusem może wyjść nawet na plus, stać się wartościową siłą.
To ciągły proces – potrzebny jest czas, żeby klient mógł się przed nami otworzyć i dał się poznać. Z naszej strony robimy wiele, aby wesprzeć te osoby, które najbardziej takiej pomocy potrzebują. Klient musi chcieć i ważne, aby się starał. Trzeba mu zawierzyć, że poradzi sobie pod względem zapału i motywacji. Stawiamy na systematyczność, energię. Jeżeli danej osobie zależy tak samo jak nam i zaufa naszym wskazówkom – razem wiele zdziałamy. W większości mogę powiedzieć, że nam się udaje. Wiadomo, że różnie bywa, natomiast nie chodzi o to, by rozłożyć ręce i się poddać.
Jeżeli natomiast chodzi o stereotypy krążące wśród pracodawców. Mamy swoje zaufane instytucje i firmy, z którymi współpracujemy już od wielu lat. U nich często zaczynamy przygodę z naszymi klientami – znamy ich i wiemy, że znajdziemy tam zrozumienie i zgrany zespół. Mamy też wiedzę na temat tego, że w takich miejscach już pracują bądź – niekiedy – pracowały osoby z niepełnosprawnościami. Czasami warto w taki sposób przetestować chociażby jak wygląda dana forma pracy. Są też przypadki, gdy tą drogą udaje nam się kogoś „zatrudnić” w danym miejscu.
Dużo zależy od osób zarządzających firmą – jeżeli kierownik bądź dyrektor danego miejsca jest osobą otwartą, to często wtedy to wystarcza, żeby rozpocząć współpracę. Szukamy empatii u pracodawców – często potrzeba „tylko” tyle. Dotyczy to każdego człowieka, bo wielu z nas ma prawo mieć chwile słabości czy przechodzić trudny „moment”.
Staramy się też „sprawdzać” nowych pracodawców. Bywa, że niektórzy dopytują o korzyści finansowe. Wiadomo, że dofinansowania po to są żeby z nich korzystać i jeżeli stoi za tym „wszystkim” fajny zespół i pozytywna atmosfera – nie przeszkadza nam taka wstępna motywacja.
W przypadku jednak, kiedy podejrzewamy, iż może chodzić tylko o „sposób zarobienia na niepełnosprawności”, bez dania czegoś od siebie, w tym momencie zapala nam się czerwona lampka.
W sytuacji, gdy dochodzi do nadużyć, to my właśnie jesteśmy po to, żeby takie problemy rozwiązywać – w razie potrzeby, po konsultacjach z klientem, kierujemy sprawę do instytucji zajmujących się prawem pracy. Oczywiście jest to ostateczność i na szczęście zdarza się to bardzo rzadko.
Chodzi tutaj o to, by nie zatracić tego, co wspólnie wypracowaliśmy, żeby nasz klient nie załamał się czy nie ucierpiał na tym stan jego zdrowia.
Oczywiście wspieramy nie tylko naszego klienta w zatrudnieniu, ale również pracodawcę i jego pracowników w przyjęciu nowego członka zespołu.
Sedno naszej pracy to dobry zespół. Opieramy na nim filary naszych działań. Ludzie, z którymi pracuję kierują się nie tylko wieloletnim doświadczeniem i wiedzą, ale również (tak tutaj istotną) intuicją. Są bardzo zaangażowani w swoją pracę i czują misję.
Podoba mi się sama idea zatrudnienia wspomaganego – faktu, że nawet kiedy pracownik już zatrudnił się w danej firmie może on wciąż liczyć na wsparcie trenera pracy, który interweniuje, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Stawiacie na opiekę i monitorujecie sytuację przez długi czas.
My nie mamy asystentów, ale trenerów pracy. Zadaniem takiej osoby jest towarzyszenie klientowi od samego początku, właściwie do samego końca jego przygody w placówce. Nasze motto to udzielanie wsparcia na tyle, na ile jest potrzebne, a samodzielności na tyle, na ile jest to możliwe. Wiadomo, że jesteśmy też do tego zobowiązani – w ramach trwania poszczególnych projektów. Jednak to nie jest tak, iż kiedy kończy się dany projekt my zapominamy o tych ludziach.
Wówczas, gdy zaczyna się następny projekt, mamy mniej czasu, który możemy poświęcić poszczególnym osobom, które już nie są klientami projektu/BIZONa – to trzeba też podkreślić – jesteśmy przecież tylko ludźmi i chociaż byśmy chcieli nie każdemu możemy pomóc w każdym momencie jego życia.
Muszę dodać, że każdy trener pracy ma pod sobą 20, niekiedy 25 klientów – więc wymagania są tutaj spore. Planujemy naszą pracę w taki sposób, żeby móc każdemu zaoferować tyle samo wsparcia, ale bywa, że jest trudno zadowolić wszystkich. Jest nas niewielu w zespole – w stosunku do liczby klientów – a pracy dużo.
Trzeba dodać także, że my, jako Agencja Zatrudnienia Wspomaganego oferujemy przede wszystkim motywację oraz inspirujemy, dajemy „kopa”.
Reszta zależy od danego człowieka. Popychamy do przodu, ale krok trzeba wykonać samodzielnie. Wiele naszych klientów świetnie sobie poradziło w swoim życiu dzięki naszemu wsparciu. I to traktujemy jako sukces. Wspólny.
Dużo zależy też od wsparcia rodziny i bliskich – czy można na nich polegać. Najczęściej wracają do nas osoby, które nie miały szczęścia i los nie obdarzył ich ludźmi, do których mogą zwrócić się w razie kryzysu. Jeżeli my możemy podać im rękę i być dla nich oparciem, wówczas jest to nasz sukces, powodzenie dla obu stron.
Gdybyśmy jednak mieli stałe dotacje, wpływające z miasta czy państwa byłoby nam o wiele łatwiej. Moglibyśmy zdziałać wówczas jeszcze więcej.
Czy są jakieś obwarowania projektowe w waszej działalności? Czy każdy, kto posiada orzeczenie o niepełnosprawności może się do Was zwrócić?
Generalnie – co do definicji – zatrudnienie wspomagane skierowane jest do osób ze stopniem znacznym lub umiarkowanym. Orzecznictwo jednak bywa różne, wiadomo jak to jest. Zdarza się, że osoby z lekkim stopniem niepełnosprawności gorzej funkcjonują i też potrzebują pomocy. Przyjmujemy wszystkich – ale mamy ograniczenia co do liczby uczestników, których możemy wziąć pod swoje skrzydła. Zasady realizacji projektów narzucają instytucje współfinansujące działania, a my musimy się ich trzymać.
Specjalizujemy się w udzielaniu wsparcia w szczególności osobom z niepełnosprawnością intelektualną – z racji przynależności do Stowarzyszenia Na Tak.
Obecnie realizujemy projekt KIERUNEK PRACA – DZIAŁAJ SKUTECZNIE! – skierowany do bezrobotnych, pozostających bez pracy osób z niepełnosprawnościami z Wielkopolski.
Współrealizujemy również projekt SPRAWA NA TAK – który kierowany jest do osób młodych (w wieku od 15-29 lat), które zmagają się z trudnościami natury psychicznej, przechodzą lub przechodziły taki kryzys. Osoby te niekoniecznie muszą posiadać orzeczenie o stopniu niepełnosprawności. „Jedynym” projektowym wymogiem jest fakt, że powinni być mieszkańcami Poznania i być w odpowiednim wieku. Wsparcie w tym projekcie mogą również uzyskać osoby z otoczenia, rodzina.
A co Twoim zdaniem, jako kierownika AZW BIZON jest Waszym największym sukcesem?
Dla mnie sukcesem są ludzie. Fakt, że stanowimy świetny, zgrany zespół. Jesteśmy drużyną. Jestem z nich dumna. Po drugie, o naszym szczęściu czy sukcesie stanowi również to, że razem potrafiliśmy stworzyć miejsce, gdzie każdy może czuć się jak w bezpiecznym domu.
Sukcesem jest to (co często powtarzają nasi klienci), że dzięki pasji powstała przestrzeń, gdzie ludzie chcą przychodzić, bo czują się tutaj jak u siebie. Sukcesem są również zadowoleni pracodawcy, którzy nie poprzestają na zatrudnieniu jednej osoby z niepełnosprawnością. Największą wartością dla nas są ludzie.
Nasza praca jest wymagająca. Nie zaprzeczam, że stanowi ona długi proces i dlatego kiedy mamy pierwsze efekty, jesteśmy z siebie zadowoleni. Wiadomo, że zdarzają nam się potknięcia, ale ponad tym możemy być pewni, iż zrobiliśmy wszystko, co na dany moment było w naszej mocy. I to daje nam siłę, by dalej działać. Ludzie przychodzą do nas i dziękują za to, że jesteśmy, chociaż nie muszą. Widząc to – wiemy, że warto.
Dziękuję za rozmowę. Życzę dalszych sukcesów.