Nikt świadomie nie wybiera swojej niepełnosprawności. Tak po prostu się dzieje. Można by nawet powiedzieć, że to ona wybrała nas.
Niepełnosprawność – czy ta nabyta czy towarzysząca od urodzenia to wymagający temat. Bardzo łatwo ją zbagatelizować i nie prościej wyolbrzymić. Trzeba potrafić o niej pisać, znaleźć jakiś złoty środek.
Pomimo że sama posiadam pewien stopień niepełnosprawności, ciężko mi się wypowiadać na temat zagadnienia, którego w pełni nie znam. Nie ma jednego „rodzaju” niepełnosprawności, tak naprawdę każdy przypadek jest indywidualny, a wydaje mi się – często wrzucamy całą kategorię do jednego, wielkiego worka.
Są osoby zależne – zupełnie zdane na pomoc drugiego człowieka, a są przypadki, kiedy niepełnosprawność nie ogranicza w tak dużym zakresie. Sama jestem na to przykładem. Istnieje też niepełnosprawność, której nie widać z zewnątrz, a przecież również utrudnia życie.
Po tym krótkim wprowadzeniu i niejako próbie odejścia od roli eksperta (którym nie jestem), a raczej wejściu w buty obserwatora rzeczywistości, chciałabym poruszyć dzisiaj bardzo istotny temat korzystania z praw, które przysługują nam z tytułu niepełnosprawności, a które często (nawet w środowiskach tych osób) niesprawiedliwie mylone są z wykorzystywaniem swojego schorzenia.
Mam na myśli sytuację, kiedy na przykład ktoś ustąpi nam miejsca w tramwaju albo obsłuży w sklepie poza kolejnością osobę na wózku.
Tak, dobrze czytacie. Niektórzy z nas mają w głowie mechanizm obronny (sama długo go miałam) – „nie usiądę, bo przecież to będzie wykorzystywanie swojej słabości” albo – „być może są w tym tramwaju inni, którzy bardziej zasługują na to miejsce”…
Chciałam Wam coś powiedzieć: to nie jest wykorzystywanie i odcinanie kuponów, to jest Wasze święte prawo. Wy nie wybraliście swojej niepełnosprawności, nie prosiliście o nią.
Jest to prawo, które ma służyć wyrównaniu szans. Nikt z Was nie stał w kolejce przed stworzeniem świata i nie wybierał jak ma wyglądać jego życie.
Zdarzyło się kiedyś, że osoba pełnosprawna rozmawiała ze mną na ten temat. Zapytała mi się wprost: „Martyno, czy ty czasem nie nadużywasz faktu, że jesteś osobą z niepełnosprawnością – nie szukasz taryfy ulgowej wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe”.
Otóż, zwracam się teraz do tej osoby i powtórzę raz jeszcze – ja nie wybrałam swojej niepełnosprawności, w pewien sposób ją tylko przypadkowo wylosowałam, przytrafiła się mi i jest. Nie jest wymagająca, jakoś bardzo nie komplikuje mi życia, ale po prostu jest i muszę ją zaakceptować.
Zwracam się teraz do osób pełnosprawnych: weźcie na barki chociaż cząstkę problemów, które niekiedy całe swoje życie dźwigają osoby z głęboką niepełnosprawnością (nie, nie takie jak ja), ale Ci, którzy naprawdę mają codzienność pełną wyzwań. Weźcie na swoje ramiona tylko część z tych trudności. Wówczas możemy szczerze porozmawiać o korzystaniu z praw i wyrównywaniu szans.
Dopóki coś nie jest naszym osobistym doświadczeniem, nie mamy przyzwolenia się na ten temat wypowiadać. Ja też nie mam tego przyzwolenia. Napisałam ten tekst, ponieważ uważam, że trzeba to uświadomić również osobom z niepełnosprawnościami – Ty nie korzystasz na swojej przypadłości, ty korzystasz ze swoich praw. Ty nie wybierałeś, to los tak chciał. Teraz los musi Ci to jakoś zrekompensować i wyrównać szanse.