Mazury należą do najbardziej atrakcyjnych przyrodniczo i turystycznie regionów Polski. Bogactwo dla Polaków oraz zagranicznych gości stanowi niewątpliwie bliskość natury – lasów, puszcz i jezior. Poza tym obszar Mazur kryje w sobie wiele innych walorów, które przesądzają o tym, że jest to obowiązkowy punkt na mapie Polski także dla wybrednych podróżników i smakoszy – interesująca kuchnia, przyciągające wzrok zabytki i wiele innych aktywności nie tylko sportowych sprawia, że po prostu warto tutaj spędzić trochę czasu.
Miejscem, które na długo pozostało mi w pamięci są Mikołajki – miasto w powiecie Mrągowskim, usytuowane przy znanym jeziorze Mikołajskim. Malownicze położenie zapewne wpłynęło na ukucie znanego wielu porzekadła: „Mikołajki, miasto jak z bajki”. Rzeczywiście, są tam i cieszące wzrok krajobrazy, ale i ciekawa architektura i ukształtowanie terenu. Pejzaż miasta tworzą widoczne z daleka: wieża kościoła Św. Mikołaja, zespół hotelowy Gołębiewskiego i wieża kościoła ewangelickiego.
Dawniej, Mikołajki nazywano Mazurską Wenecją, ze względu na położenie tego pełnego uroku malowniczego miasteczka. Obecnie częściej mówi się o Perle Mazur. Lata wstecz w Mikołajkach wytwarzano barwnik do produkcji sztucznych pereł, określenie „Perła Mazur” odnosi się jednak zapewne do czaru tego miejsca i nie ma wiele wspólnego z tym faktem.
Będąc w Mikołajkach warto popłynąć statkiem – jest w czym wybierać, a oferta kursów jest bogata. Można wybrać krótki (1,5 h) rejs lub dłuższy – 2,5 h.
Dla przykładu rejs Żeglugi Mazurskiej wypływa z portu w Giżycku i do wyboru są różne trasy. Ja wraz z rodziną wybrałam kurs z Mikołajek do Rucianego-Nidy i z powrotem.
Stanowi on jedną z najatrakcyjniejszych wycieczek statkami „białej floty” Żeglugi Mazurskiej. Trasa w dużej mierze wiedzie po niezwykle malowniczym, rynnowym jeziorze Bełdany, którego brzegi porastają lasy Puszczy Piskiej. Dodatkową atrakcją jest lekkie zboczenie z kursu i wpłynięcie na Śniardwy. Trasę między Mikołajkami i Rucianym statek przepływa w ok. 2,5 godziny.
Ciekawostką był dla mnie fakt, że choć Śniardwy to największe polskie jezioro, równocześnie jest ono stosunkowo płytkie, a jego maksymalna głębokość wynosi jedynie 23,4 m.
Na statku wiał wiatr, więc nawet w porze letniej przydadzą się kurtki przeciwdeszczowe i ciepłe czapki. Wówczas, nawet zimno nie może powstrzymać głodnych wrażeń i można podziwiać widoki rozległych wód na froncie, prawie z samego dziobu statku. Chociaż powiew był silny, rześkie powietrze i przede wszystkim niezwykłe widoki rekompensowały ten lekki dyskomfort.
Na Mazurach można zatem porządnie wypocząć na łonie przyrody, równocześnie nie pomijając innych atrakcji. Dla żądnych przygód ciekawą opcją pozostaje żaglówka, jest to nietypowe przeżycie, którego tym razem nie udało mi się niestety doświadczyć…
Będzie to pierwsza rzecz, którą zrobię wracając na Mazury ponownie. Po takich emocjach, jestem pewna, że będzie to już całkiem niedługo.