Dziś Tłusty Czwartek. Jak ten dzień obchodzono w dawnych czasach i jak świętowany jest on dzisiaj?
W przeszłości, jak podaje Barbara Ogrodowska, niezwykle hucznie obchodzono ostatni tydzień karnawału, rozpoczynający się w ostatni czwartek tego okresu, zwany Tłustym Czwartkiem. Tego dnia zwykle biesiadowano przy stołach, które uginały się od tradycyjnych potraw. Podawano głównie dania z dziczyzny: pieczoną sarninę, kuropatwy, szynkę z dzika oraz zajęcze combry polane pysznymi sosami. Nie brakowało też potraw z drobiu: pieczonych kapłonów, indyków nadziewanych rodzynkami i migdałami, jarząbków oraz rozmaitych pasztetów. Wszystko to popijano wykwintnymi alkoholami, winami reńskimi, węgierskimi, burgundzkimi i szampańskimi a także gdańską wódką i nalewkami domowej roboty. W Tłusty Czwartek przyrządzano też rozmaite słodkości smażone na oleju: bliny, racuchy, ciasta, faworki oraz oczywiście pączki, będące od kilku wieków jednym ze specjałów kuchni polskiej. Umiejętnością wyrobu pysznych pączków mogli pochwalić się cukiernicy warszawscy już na przełomie XVII i XVIII stulecia. W czasie karnawału dostarczali oni słodkości na dwór króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, w szczególności w Tłusty Czwartek oraz na organizowane przez władcę obiady czwartkowe. Pączki docenił w 1875 roku znany niemiecki publicysta Fritz Wernick, który w tamtym czasie odwiedził Warszawę. W czasopismach „Danziger Zeitung” oraz „Schlesische Zeitung” opisał on panujące w Polsce tradycje, w tym wyśmienitą w jego opinii kuchnię polską.
Według Ogrodowskiej nie wiadomo do końca, skąd pączki przywędrowały na ziemie polskie. Istnieją domysły, że ich ojczyzną jest Turcja, domniemywa się także, iż łakocie te przybyły do nas z Wiednia. Wiadomo, iż przysmak ten na dobre zadomowił się w naszej tradycji. Polacy zajadają się pączkami na co dzień, zaś w Tłusty Czwartek pochłaniają je w większych niż zwykle ilościach. Przed sklepami i cukierniami ustawiają się tego dnia kilometrowe kolejki. Rzadziej natomiast pączki wyrabiane są w domach. Wyrobem tych łakoci zajmują się dzisiaj panie domu obdarzone talentem kulinarnym, które gotowaniem zajmują się hobbystycznie.
Jak podaje dalej Ogrodowska, dawniej Tłusty Czwartek, zwany Combrowym, był dniem zabaw organizowanych przez kobiety. Zwyczaj ten był popularny w szczególności wśród przekupek krakowskich. Według legendy ostatni czwartek karnawału swą nazwę wywodzi od krakowskiego wójta Combra nękającego kobiety, zwłaszcza zaś handlarki z krakowskiego Rynku. W rocznicę śmierci wójta, która nastąpiła, jak głosi legenda w Tłusty Czwartek, krakowskie kramarki, rzemieślniczki, służebne i kobiety z gminu organizowały wielką zabawę, która z czasem stała się rokroczną tradycją. Niewiasty wybierały spośród siebie marszałkową, dzieliły się na grupy zwane rotami i organizowały składkę pieniężną. Za te pieniądze kupowały wódkę i umawiały muzykantów. Następnie za upokorzenia doznane od wójta Combra mściły się na wszystkich przechadzających się po Rynku mężczyznach, szczególnie kawalerach. Za niewypełnianie małżeńskich powinności zmuszały ich do ciągnięcia drewnianego kloca, po czym zdejmowały z nich futra i szuby. W zamian za to stroiły ich w celach prześmiewczych w słomiane wieńce, a nawet wlokły po Rynku zmuszając do nieprzyzwoitych tańców najdostojniejszych nawet krakowian. Mężczyźni upokarzani byli dopóty, dopóki nie wykupili się brzęczącą monetą.
Ciekawa tradycja panowała również na Ziemi Radomskiej. Cieszące się poważaniem panie domu organizowały sobie w Tłusty Czwartek zabawę, podczas której wykonywały słomianą kukłę nazywaną mięsopustem, z którą później odwiedzały domostwa, prosząc o drobną kwotę pieniężną panny i świeżo upieczone mężatki. Zwyczaj ten zanikł na przełomie XIX i XX stulecia.