Wśród różnych terapeutów, takich jak ginekolog czy pulmonolog, istnieje także psychoterapeuta. Dlaczego do tych dwóch pierwszych zgłaszamy się względnie chętnie, a ostatni z nich jest unikany jak ogień?
Zainspirowana kilkoma książkami psychologicznymi dotyczącymi problemu terapii, postanowiłam rozpocząć cykl artykułów dotyczących właśnie jego. W kolejnych dniach pojawią się teksty dokładniej opisujące wszystko, co z psychoterapią związane.
Spójrzmy na problem tak: przecież jak boli nas jakaś część ciała – idziemy do odpowiedniego specjalisty. Dusza jest również częścią nas i także czasem boli – nie idziemy do psychologa, bądź psychoterapeuty. To dziwne. To niezrozumiałe. To po prostu obarczone przekonaniem, że… terapia jest dla świrów. Nic bardziej mylnego!
Na początek zdefiniujmy, czym jest terapia psychologiczna. Otóż, jest to celowe stosowanie zaprogramowanych oddziaływań psychologicznych, które mają na celu wspomaganie funkcjonowania osoby będącej w terapii w jej codziennym życiu, a także zwiększenie jej wydajności, czy po prostu wsparcie w rozwoju osobistym. Brzmi aż tak strasznie? Nie sądzę.
Dobrze, psychoterapia zdefiniowana i, jak już napisałam, wcale nie jest czymś okropnym. Korzystając z mojego doświadczenia, wizyta u psychologa w większości przypadków wcale nie wygląda tak, jak pokazują to na filmach – kozetka, na niej pacjent, fotel i osoba psychologa – nie. Zazwyczaj, oczywiście, po prostu siedzi się na fotelach, krzesłach, czasem na podłodze i zwyczajnie się rozmawia! To nie są żadne magiczne rytuały. Rozmowa. I tyle.
Dlaczego więc tak bardzo unikamy terapii? Przede wszystkim, co według mnie jest absolutnie najważniejsze – kłania nam się tu pan Freud i jego teoria. Mianowicie – mechanizmy obronne. Nieświadomie (a w rzadkich przypadkach nawet świadomie) wypieramy to, że potrzebujemy pomocy, bo… jesteśmy słabi. Choć to nie jest prawda, bo słabi wcale nie jesteśmy – wręcz przeciwnie, drzemie w nas ogromna siła. Tak, jak właśnie napisałam: „drzemie”. Czasem trzeba ją obudzić. Wracając jednak do teorii freudowskiej – mechanizmy obronne ego są różne klasyfikowane. W tym przypadku mamy do czynienia z techniką unikania działania. Nie jest to teraz zbyt istotne, dlatego do Freuda, jego psychoanalizy, ego, super ego i ID, wrócę prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości w kolejnym artykule.
Jednak wracając do meritum, jeszcze trochę popiszę o mechanizmach obronnych. Wypieram fakt, że „tak, potrzebuję pomocy psychologa”, bo społeczeństwo – teraz uwaga – (rzekomo) „dziwnie na to patrzy”. Kurczę! Według mnie każdy choć przez kilka sesji powinien obowiązkowo się u psychoterapeuty stawić. Nie będzie robiło to z niego wariata. Wręcz przeciwnie – osobę, która jest świadoma siebie i swoich braków. Psycholog, jak pisałam w definicji psychoterapii, pomoże we wsparciu rozwoju osobistego! To chyba fajna opcja?
Lęk przed pierwszym spotkaniem z psychologiem jest straszny. Nie znamy przebiegu sesji, a to, że psycholog jest, a przynajmniej powinien być, nieznaną osobą, tylko ten strach potęguje. Ale przecież takie odczucia mamy przed kontaktem z KAŻDYM specjalistą, nie tylko tym od bólu duszy! Niektórzy obawiają się także, że terapeuta za zło wcielone, czyli osoby odpowiedzialne za nasz stan, obwiniać będą… rodziców. To błędne przekonanie, ponieważ w terapii nie chodzi o szukanie winnych, tylko o zrozumienie samego siebie w kontekście całego naszego dotychczasowego życia. Oczywiście, jeśli rodzice zrobili nam w przeszłości coś złego, terapia jest idealnym miejscem na przepracowanie poczucia krzywdy – w wyniku czego można skupić się na teraźniejszości i przyszłości.
Istnieją także takie typowe powody, dla których nie chcemy iść do psychologa. Jeden z ważniejszych powodów to to, że po prostu boimy się silnych uczuć związanych z penetracją przeszłości. Tak, praca nad sobą wymaga wielkiej odwagi. Ale gabinet jest miejscem, w którym psycholog jest po to, aby udzielić nam wsparcia i jakiś porad.
„Wstydzę się mówić o moich problemach!” – cóż, według mnie „przegadanie” problemu jest kluczem do pozbycia się go. Mi osobiście łatwiej jest porozmawiać o tym ze względnie obcą osobą, niż z kimś bliskim… Psycholog jest PROFESJONALISTĄ, on słyszał już setki różnych historii, a jego zadaniem jest zrozumieć świat pacjenta, a później udzielić mu specjalistycznej pomocy. Nie zapominajmy, że jest naprawdę przeszkolony do tego, aby wszystkie najbardziej wrażliwe, trudne, czy wstydliwe tematy przyjąć „na zimno”. Terapeuta nie krzyczy, nie bije, nie ocenia, nie poucza i nie krytykuje – na początku przełamanie się, aby mówić o problemach bez problemu, jest niemożliwe, jednak z czasem staje się całkowicie naturalne.
Boisz się zmian. Dobrze, rozumiem. Ale zmiany czasem są konieczne. Poza tym, one nie nastąpią po jednej sesji. Potrzebne jest zaangażowanie pacjenta – bez prawdziwej chęci zmiany, nawet najlepszy specjalista nie jest w stanie nic wskórać…
Zapomniałam wspomnieć na wstępie! Jeśli towarzyszy nam lęk, że zdiagnozują nam chorobę… Nawet jeśli, to chyba dobrze? Przecież w życiu też chodzi o to, żeby rozpoznać chorobę, na którą chorujemy, a później ją wyleczyć. Czy się mylę?
Niektórzy boją się, że jeśli będą chodzić do terapeuty, znajomi pomyślą, że coś z nimi jest „nie tak”. Cóż, Iris Murdoch w książce „Czas aniołów” pisze: „normalny nikt nie jest, przynajmniej nikt, kogo warto poznać”. Ma rację. A swoją drogą, nawet jak tak pomyślą… Właściwe – co z tego? To już ich problem, że mają tak wąskie horyzonty. Poza tym, w Polsce naprawdę rośnie świadomość dotycząca psychologii i psychoterapeutów…
Dobry terapeuta to skarb! I trzeba go dobrze dobrać, bo ze współpracy z kimś, z kim nie czujemy „tego czegoś”, przyniesie tylko odwrotne od zamierzonych skutki. Oczywiście, istnieje możliwość uzależnienia się od terapeuty i jego pomocy. Ale to występuje także przy, na przykład, korzystaniu z usług wróżki. Występuje, ale rzadko. Według mnie korzyści z psychoterapii jest znacznie więcej, niż niekorzyści.
Terapia psychologiczna służy określeniu problemu, z którym świadomie lub nieświadomie się borykamy, ustaleniu kierunku działań mających na celu uporanie się z nim, a także wdrożenie tak zwanych „działań naprawczych”. Jak ona właściwie wygląda, jaki jest jej przebieg? Cóż, najpierw spotkanie diagnostyczne polegające na rozmowie z pacjentem, całą jego rodziną i/lub partnerem – służy określeniu problemu. Później terapeuta podejmuje decyzję o tym, jaka będzie forma terapii, a także jaka powinna być częstotliwość sesji. A sama sesja? Często najpierw sprawdzenie „zadania domowego”, później podsumowanie czasu między spotkaniami, główna rozmowa, wnioski z sesji i zadanie kolejnej pracy do wykonania w domu. Nie boli. Koniec.
Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030.