W minioną sobotę, 5 listopada w Centrum Omega w Poznaniu miała miejsce konferencja „Samopomoc i samorzecznictwo opiekunów osób z niepełnosprawnością”.
Podczas wydarzenia wypowiadały się osoby, które znają sytuację sprawowania pieczy nad dorosłymi niepełnosprawnymi z własnego doświadczenia. Nie referowali tylko zwyczajnie przybliżali swoje historie.
Czasami smutne, zawsze wymagające i nie na barki przeciętnego człowieka. Odniosłam wrażenie, jakbym miała do czynienia ze swego rodzaju nadludźmi. Nie chciałabym tym tekstem jednak ani nikogo idealizować ani deprecjonować, nie będę pisała, że podziwiam te silne kobiety i mężczyzn, bo nie wiem czy sama chciałabym znaleźć się w analogicznych okolicznościach.
Jednak jest coś takiego, że aby mówić o skomplikowanym losie, należy posiadać odwagę, nawet w środowisku, które podziela podobne doświadczenie.
Samorzecznictwo, jak wielokrotnie wybrzmiało na konferencji wymaga determinacji, a nie każdy posiada tę wskazaną przeze mnie siłę. Jednakże ta cecha przynosi dobre owoce.
Nikt inny, tak jak rodzice dorosłych z niepełnosprawnością nie zna lepiej własnych potrzeb. Czasami jest to po prostu chwila wytchnienia, wyjście z domu, oderwanie myśli, zajęcie się pracą.
Podczas wydarzenia mogliśmy poznać indywidualne opowieści wymagającego życia, ale również rezultaty, jakie pociąga za sobą mówienie we własnym imieniu. Poznaliśmy dobre praktyki w zakresie samorzecznictwa.
Mieliśmy okazję posłuchać, jak samorzecznictwo wspomaga młodych w odnalezieniu się na rynku pracy i jaka jest przeszłość tej terminologii w naszym kraju. Początki sięgają 2005 roku, funkcja obejmuje wiedzę na temat praw człowieka i właściwą diagnozę swoich potrzeb.
„Nic o nas bez nas” – to popularne hasło dobrze wpisuje się w ideę samorzecznictwa. Któż inny, jeżeli nie grupa społeczna, której dotyczy problem wie najlepiej, czego w danym momencie wymaga.
Konferencja obnażyła też brak rozwiązań systemowych, których rzeczywiście brakuje na poziomie samorządów, a jakie zepchnięte zostały na organizacje pozarządowe.
To właśnie na przykładzie działań III sektora widać, ile można zrobić, zaczynając od poznania własnych potrzeb. Tyle, że wsparcie tej grupy powinno płynąć ze strony decydentów, a coraz częściej wygląda na to, że indywidualne pomysły powstają oddolnie w małym gronie ludzi, którzy w pewnym momencie zaczęli walczyć o swoją godność.
Bardzo podobało mi się końcowe przemówienie, kiedy głos zabrała prezeska Fundacji „ŻURAWINKA”, Anna J. Nowak.
Pokazała ona, opisując akcję „Przewijamy Polskę”, jak z połączenia poznania własnych potrzeb, poprzez odwagę, by na głos mówić o podstawowowej ludzkiej fizjologii i znalezieniu wyjścia z sytuacji, można zrewolucjonizować małymi krokami polską przestrzeń użyteczności publicznej.
Od myśli, która rodzi się gdzieś w głowie, poprzez werbalizację pragnień, do rzeczywistych zmian.
Wiele wyniosłam z konferencji, natomiast na zakończenie, chciałabym pokusić się o następującą konkluzję: o ile życie byłoby prostsze, gdyby zamiast setki razy analizować dany problem, po prostu wypowiedzieć go na głos i znaleźć wyjście z sytuacji?
Takie to proste, a niekiedy tak trudne do zrobienia… Często brakuje nam odwagi, by publicznie nazwać wymagającą rzeczywistość, w której żyjemy. Mi brakuje jej wielokrotnie.
Dobrze, że są wokół mnie ludzie, którzy pokazują, jak się na tę odwagę zdobyć. To oni wyznaczają rzeczywiste zmiany i przecierają szlaki, do tej pory nieprzetarte. Bo zwyczajnie zabrakło niegdyś odwagi i determinacji na to, by powiedzieć „dość”!