Kiedy rozpoczęła się pandemia COVID-19, Juan Manuel Ballestero wyruszył w podróż przez Atlantyk, aby dotrzeć do swojego wówczas prawie 90-letniego ojca.
Jak można dowiedzieć się z „New York Times”, 47-letni entuzjasta żeglarstwa wyruszył ze swojej miejscowości w Porto Santo w Portugalii w połowie marca, po to, by dotrzeć do ojca w Argentynie. Jego podróż trwała 85 dni.
„Nie chciałem zostać jak tchórz na wyspie, gdzie nie było żadnych przypadków zachorowań – dzieli się Ballestro. – Chciałem zrobić wszystko, co możliwe, by wrócić do domu. Najważniejszą rzeczą dla mnie było towarzyszenie rodzinie”.
Podróż stała się wymagająca. Przed opuszczeniem portugalskiej wyspy zadbał o prowiant, wszystkie potrzebne rzeczy i paliwo.
Był mniej więcej 15 kwietnia, kiedy wpadł na pomysł zrobienia „przystanku” na Wyspie Zielonego Przylądka, w celu zakupienia jedzenia i zaopatrzenia się w paliwo.
Nie zezwolono mu jednak na dokowanie.
Zdeterminowany żeglarz wyruszył w drogę przez ocean w nadziei, że uda mu się zobaczyć ojca. Nie miał jednak pojęcia, czego może oczekiwać, gdy świat będzie walczył z epidemią koronawirusa.
17 lipca Ballestero dotarł do rodzinnego portu w Mar del Plata i mógł spotkać się z 90-letnim ojcem. „Nauczyłem się czegoś o sobie, a ta podróż dała mi dużo pokory” – wyznał żeglarz.
Opracowano w oparciu o tekst dostępny tutaj.
Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030.