Koniec roku szkolnego jest przeważnie pretekstem do refleksji nad tym, czego się dokonało. W ostatnim czasie, nauka wyglądała jednak zupełnie inaczej. Jak nigdy, w odmienny sposób spoglądamy na bilans osiągnięć i strat.
Uczniowie przeszli trudną lekcję życia i nieprzewidywalności, którą zafundowała wszystkim pandemia.
Wykaz sukcesów i niepowodzeń – do tego sprowadza się przeważnie podsumowanie roku szkolnego. Aktualna sytuacja na świecie każe ludziom spojrzeć jednak na szkołę w trochę inny sposób. Nie w kategoriach czarno-białego świata, nie w kontekście zysków czy w ramach kontry pomyślności do porażki, lecz przez pryzmat przeciętności życia.
Czy to nie do niego ma nas szkoła przygotować? Czyż szkoła nie jest po prostu wstępem do dorosłości lub mówiąc jeszcze dobitniej – jednym z etapów życia?
Etapem w życiu, który nie zawsze jest kolorowy, nie zawsze obfitujący w pochwały, ale zawsze jest dla młodych ludzi lekcją, tego jak funkcjonować w grupie, czy jak rozwiązywać konflikty. Sprawdzianem, który mamy zdać być może nie na celujący, ale po prostu najlepiej, jak potrafimy.
Rzeczywistość pokazuje nam, że kiedy się potkniemy, musimy wstać i iść dalej – zdobyć wiedzę, ale nie po to by pochwalić się oceną, zaimponować koledze z ławki czy rodzicom, tylko zwyczajnie dla siebie – tego uczy szkoła, bo tego wymaga od człowieka po prostu życie.
W szkole nie wszystkim się podoba – jak to w życiu. Jednak, jeżeli przejdziemy przez trudności, jakie pojawią się na naszej drodze, wyjdziemy z nich mocniejsi.
Nawet jeśli teraz czegoś nie rozumiemy, to jestem pewna, że właśnie dzięki doświadczeniu przeciętności, dobrych i złych chwil z jakich składa się edukacja, zdamy egzamin z życia i zrobimy to przede wszystkim dla siebie.
Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030.