Czym dla mnie jest osobowość borderline? Życiem na krawędzi. Według medycznej nomenklatury, jest to również osobowość chwiejna emocjonalnie podtypu granicznego, bądź pograniczne zaburzenie osobowości. U osoby z taką osobowością występuje niestabilność nastroju, zaburzenia tożsamości, poczucie niespełnienia i pustki. Ta niewątpliwie dysfunkcja charakteryzuje się przewagą negatywnych uczuć, ciągłego lęku przed odrzuceniem i porzuceniem, a także nieumiejętnością budowania stabilnych relacji z innymi oraz niespójnym wizerunkiem własnego „ja”. Jest to choroba, jednak nie pojawia się nagle.
Chyba nic dziwnego, że kiedy w karcie historii mojej choroby przeczytałam: „stwierdzono osobowość borderline”, poczułam się nieco dziwnie. Tak, mam „bordera”. Czy mi to doskwiera? Tak, doskwiera. Szczególnie, że spełniam prawie wszystkie jego kryteria, takie jak:
- zaburzenia w postrzeganiu właściwego obrazu samej siebie
- braku sprecyzowanych celów oraz preferencji
- intensywne angażowanie się w relacje, przy tworzeniu niestabilnych związków prowadzących do kryzysów emocjonalnych
- unikania odrzucenia poprzez porzucanie bliskich osób
- „palenie mostów”
- impulsywność w przynajmniej jednym obszarze, np. kompulsywne jedzenie, nałogowe wydawanie pieniędzy
- stałe uczucie wewnętrznej pustki.
Napisałam wcześniej „spełniam prawie wszystkie kryteria”. Jest jedno, które spełniam tylko w połowie, mianowicie „groźby popełnienia samobójstwa i próby samobójcze”. Ja, kiedy mam takie myśli, po prostu nikomu o tym nie mówię. Przepracowuje to sama w swojej głowie, bo… po prostu już umiem. Chociaż to strasznie trudne, kiedy dominować zaczyna osobowość „ja-degeneratka”, o czym niżej.
Ja nie jestem jedna! Bezsprzeczne występuje we mnie kilka „mnie”. Są to osobowości skrajnie różne, ale – w przeciwieństwie do rozdwojenia jaźni – wiem o ich istnieniu. W chwili obecnej jestem w stanie wyróżnić u siebie sześć takich osobowości:
- ja-racjonalna – świadoma swojej choroby, chcąca się leczyć
- ja-degeneratka – dążąca do autodestrukcji, wypierająca chorobę, twierdząca, że należy mi się tylko kara
- ja-nadwrażliwa – przejmująca się wszystkim i wszystkimi, altruistka, bardzo empatyczna
- ja-niewrażliwa – mająca wszystko i wszystkich w d… dużym poważaniu
- ja-dziecko – naiwna, zależna od innych
- ja-dorosła – świadoma tego, że czas wziąć odpowiedzialność za swoje życie we własne ręce.
Jak widać, osobowości są – tak jak wspominałam – okropnie skrajne, wręcz antagonistyczne. Z czasem nauczyłam się ich używać w zależności od tego, której aktualnie potrzebuję. Zabrzmiało strasznie manipulacyjne, wiem! Dlatego śpieszę ze sprostowaniem: pozwalam dojść do głosu tylko pozytywnym osobowościom. No, a przynajmniej próbuję.
Na pewno w głowie rodzi się pytanie: „jak żyć z kimś, kto ma osobowość borderline?”. Wbrew pozorom to nie jest aż takie trudne! Po pierwsze, nie wolno przejmować sposobu myślenia chorej osoby!!! Nie można zmuszać takiej osoby do terapii – trzeba to wzmagać, owszem, ale tu mamy do czynienia bardziej z osobowością, niż choroba – jeśli osoba nie będzie chciała okiełznać tego problemu – z naszych prób nic nie wyjdzie. Należy pracować nad właściwą komunikacją – słuchać, słuchać, jeszcze raz słuchać. Ah, i unikać konfliktów. Pomocne jest także stałe zdobywanie coraz większej wiedzy na temat borderline. I przede wszystkim – nie wolno zapominać, że celem osoby cierpiącej na tę osobowość nie jest celowe krzywdzenie partnera! Osoby takie są pełne wewnętrznego cierpienia – ich zachowanie to tylko efekt zaburzenia…
Borderline wymaga długotrwałej terapii, której skutki zdecydowanie nie są widoczne od razu. Rokowania? Niestety, nie napawają wielkim optymizmem. Pomimo tego, że „border” to także choroba, przede wszystkim jest to osobowość. A sadzę, że tę niezbyt łatwo zmienić…
O osobowości borderline można posłuchać tutaj i tutaj.
Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030.