Czasami nosi krawat. Jest wtedy elegancki. Niekiedy musi go zamienić na kombinezon – naprawić cieknący syfon, ubrudzić ręce w oleju silnika. Wszystko po to, by można było bez problemu przemieścić się z punktu A do punktu B.
Bywa, że pracuje w ogrodzie: strzyże wtedy zielone drzewka, by nabrały kształtu i koloru. Zdarza się, że musi zadrzeć głowę, sięgając za chmurami aż po linię horyzontu, żeby pokazać dziecku pierwszy samolot przecinający niebo. Kiedyś takim polecisz – mówi.
Ojciec bardzo wierzy w swoje córki, synów, później wnuki.
Wierzy w ich marzenia. Zawód taty nie kończy się po wyjściu z pracy, on ma misję. Głęboko ufa, że to, czego nauczy swoje dzieci, zagnieździ się w nich na zawsze, iż będzie mógł być z nich dumny, jak artysta ze swojego największego dzieła. Jak rzemieślnik z drobnych napraw.
Tata stara, żeby dziecko w życiu miało wygodnie, jak w butach na długą drogę.
Ojciec to taki zawód na pełen etat. To wiele szlachetnych ról, niezliczone twarze i tylko jeden cel – jak najwięcej przekazać.
Ojciec życzy sobie, żeby jego dzieci go przerosły. A wszystko po to, by w życiu miały jak najprościej. Ta idealistyczna wizja, choć nie zawsze się spełnia, bo tata nie ma magicznej różdżki, sama w sobie godna jest uznania.
Z chwilą, kiedy mężczyzna zostaje ojcem, zmieniają się priorytety, uwaga skupiona jest na dziecku, a on się zmienia, dojrzewa.
W dniu, w którym obchodzimy Dzień Ojca, warto pomyśleć nad tym, ile funkcji spełnia i jakiej siły woli oraz miłości wymaga ta rola.
Nie zawsze doceniana, dla dziecka jest fundamentalna, jeśli chodzi o jego rozwój i poczucie bezpieczeństwa. Chapeau bas Ojcowie!
Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030.