Mama. Prawdopodobnie pierwsze słowo większości dzieci. Mama. Słowo pełne ciepła, zaufania, troski. Wszystko to mieści się właśnie w nim. Niektórzy nie mają tego szczęścia zaznać miłości matki. Ja je miałam. I właśnie o tym – pośrednio – chcę napisać.
Moja mama – której imienia oczywiście nie napiszę w tym artykule – to osoba o niesamowitej cierpliwości, wrażliwości, wyrozumiałości. Rozumie, a przede wszystkim naprawdę chce rozumieć, wszystko co mnie dotyczy. To ważne. Jestem schizofreniczką.
Życie kobiety – matki dziecka skazanego na ciągłą walkę ze swoim umysłem, czyli dziecka chorego psychicznie, jest nacechowane – niestety – cierpieniem. Kobiety te muszą być niesamowicie silne. Czy wszyscy znieśliby widok swojego ukochanego dziecka skrępowanego pasami? Otumanionego przez leki? Zatopionego w swojej psychozie? Nie. Podziwiam, szczerze.
Mama. Gdyby nie Ona… już by mnie tu nie było. Ile to razy opatrywała moje pocięte ręce? Ile razy musiała słuchać „mamo, ja znów je słyszę”?… Jak sobie pomyślę o tym…
Ale! Dziś Dzień Matki! Wesołe święto, więc może już skończę z tymi moimi schizo-smętami (choć ważne!). Mama. Jakakolwiek by nie była, bo – wiadomo – różnie się zdarza, powinna być przez dziecko s z a n o w a n a. To ona nosiła cię dziewięć miesięcy pod sercem! To ona zniosła trudy porodu! To ona – w większości przypadków – cię wychowała!… Choćby nie wiem jak zła była to osoba, zasługuje na twoją miłość. I szansę. Wiele „ostatnich szans”.
Podziękujmy dziś naszym Mamom za to, że po prostu są. Ja swojej w tym miejscu, publicznie, korzystając z okazji, bardzo dziękuję. Mamo, kocham Cię.
Mama – to brzmi dumnie!
Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030.