Z Beatą Chudziak, Dyrektorką Stowarzyszenia Na Tak rozmawia Ewelina Węglewska.
Pani Dyrektor, ani się obejrzeliśmy jak minęło 100 dni, kiedy została Pani dyrektorem Stowarzyszenia Na Tak. Jak ocenia Pani ten czas?
Te 100 dni pracy w Stowarzyszeniu minęło bardzo intensywnie. Stowarzyszenie działa na szeroką skalę, w wielu sytuacjach znalazłam się po raz pierwszy (nie miałam wcześniej takich doświadczeń). To był czas poznania wielu wspaniałych ludzi pracujących na rzecz Stowarzyszenia. Oceniam ten czas bardzo pozytywnie. Ja lubię nowe wyzwania. One dają mi siłę do kolejnych działań.
Czy udało się zrealizować, to, co sobie Pani zaplanowała na stowarzyszeniowy „debiut”.
Do Stowarzyszenia przyszłam z myślą o tym, że „wejdę” do zespołu, z którym będę realizować założenia Stowarzyszenia, że będę wspierać ważne inicjatywy prowadzone przez Stowarzyszenie, a później inicjować nowe. Konkretnego „debiutu” nie planowałam.
Zanim Pani przyszła do Stowarzyszenia, wiele lat pracowała Pani w przedszkolu integracyjnym „Bartek”. Tematyka niepełnosprawności nie była, więc Pani obca. Podopieczni SNT i samo Stowarzyszenie, to jednak trochę inna „bajka”. Czy nie było to wielkim problemem?
Prawie 20 lat pracowałam w Przedszkolu Specjalnym „Bartek”, dlatego tematyka niepełnosprawności nie jest mi obca. Natomiast rzeczywiście byłam skupiona na pracy tylko na rzecz dzieci do lat 9. Problemy młodzieży i osób starszych z niepełnosprawnościami (oraz ich rodzin) są już inne. Musiałam zmienić swoje myślenie i głębiej analizować problem. To jest dla mnie zupełnie coś nowego i bardzo ciekawego, ale mówiłam już o nowych wyzwaniach i to jest właśnie jedno z nich.
Co skłoniło Panią do podjęcia się tej trudnej misji szefowania Stowarzyszeniu. Nie ukrywajmy, SNT przeżywa teraz trudny okres i podjęła się Pani nie lada wyzwaniu…
O tym, że SNT przeżywa trudny okres nie miałam pełnej świadomości, ale może to i lepiej – uśmiecha się moja rozmówczyni. Podjęłam decyzję o pracy w Stowarzyszeniu na stanowisku dyrektora, ponieważ chciałam poznać lepiej organizację, która w Wielkopolsce stawiana jest za wzór, która jest prekursorem opieki wytchnieniowej i mieszkań wspomaganych. Chciałam uczestniczyć w realizowaniu idei włączania osób z niepełnosprawnością w główny nurt życia społecznego. Chciałam pracować w miejscu, w którym ważne jest wypracowywanie standardów pomocy osobom z niepełnosprawnością i ich rodzinom.
Kierowanie stowarzyszeniem, które tworzy dziesięć różnych placówek, w planach ma coraz to nowe przedsięwzięcia, to praca dla sztabu ludzi, a nie dla jednej słabej kobiety…
Nowe wyzwania, to moje drugie imię. lubię ruch, różnorodność i gdy „coś się dzieje”. Nie boję się pracy, a jeszcze, gdy robi się coś fajnego dla innych. Nie każdy ma taką możliwość, więc chyba jestem wielką szczęściarą.
Jak powiedzieliby niektórzy – realizuje Pani swoją misję…
Niech każdy nazywa to jak chce, ale ja lubię robić to, co robię, po prostu mnie to „kręci”. Uważam, że każdy powinien robić to, co lubi i jeśli praca jest naszą pasją, to „nic dodać nic ująć”.
Czy w tym natłoku zajęć, pamiętajmy, że w tym roku jubileusz 30-lecia Stowarzyszenia i dodatkowe zadania z tym związane, ma Pani czas na życie prywatne?
Mam w tej chwili rzeczywiście mało czasu dla rodziny. Ale moja rodzina jest już przyzwyczajona do tego, że często jestem nieobecna. A poza tym wspólnie angażujemy się w ważne sprawy – reszta rodziny angażuje się w wolontariat.
O czym marzy Dyrektor SNT? I czego można Pani życzyć?
Marzę i życzę sobie, aby udało się osiągnąć zamierzone cele i aby było jak najmniej trudności i przeciwieństw do pokonania.
Życzę, więc tego z całego serca, dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na Wielkiej Gali 30-lecia Stowarzyszenia Na Tak.