Zamknięci od tygodni w czterech ścianach, bo kwarantanna, ludzie – robią, co mogą, by zająć czymś myśli, ręce, pękające od niepewności głowy. Czytają książki, pracują, grają z dziećmi w monopol. A co jeśli to się przeciągnie? Pytają samych siebie.
Internet pęka w szwach od porad, czym zapełnić czas podczas przymusowego siedzenia w domu. Tak, jakby na człowieka spadła klątwa albo został wydany niesprawiedliwy wyrok. To dla naszego bezpieczeństwa – powtarzamy, będąc już o krok od szaleństwa.
To krótkie wprowadzenie nie jest wcale ironią. Uważam, że sytuacja, w której się obecnie znaleźliśmy nie jest codzienna i tym bardziej ufam, że uda się mi samej oraz być może większej części społeczeństwa zrozumieć tych, którzy funkcjonują tak od zawsze i na zawsze, niezależnie od kwarantanny.
Chodzi mi tutaj o osoby z niepełnosprawnościami – uwięzione w domach, które mogą liczyć jedynie na swojego opiekuna. Dla nich nie ma znaczenia, że miejsca z ofertą kulturalną nie są teraz dostępne, to jest ich chleb powszedni – nie „pójdą” do kina, teatru, kawiarni, bo zwyczajnie są przykuci do łóżek i zdani na łaskę drugiego. Jedyne, co mogą zobaczyć, to przestrzeń w zasięgu własnego wzroku.
Mówiąc o osobach zupełnie zależnych, trzeba zwrócić uwagę na brak systemowych rozwiązań, które stałyby się dla tych ludzi oknem na świat. Przychodzi mi teraz na myśl bardzo dobry film „Nietykalni” produkcji francuskiej.
Tam, jak to w filmach bywa, wszystko miało jakieś rozwiązanie, a granicę na życie stanowiła psychika i sposób myślenia. W narracji dnia powszedniego, wszystko bywa trudniejsze. Jasne, że często bariery są w głowach, jednak najbardziej prawdopodobna jest inna przyczyna.
Brak wsparcia i alternatywy dla tych ludzi. Fabuła filmowa dotyczyła bogacza, który został sparaliżowany wskutek wypadku. Nasuwa mi się bardzo przykra refleksja: „jeżeli nie wiadomo, o co chodzi – to chodzi o pieniądze”.
W Polsce świadczenia dla opiekunów oraz samych osób z niepełnosprawnościami wciąż są bardzo niskie, brakuje asystentów chętnych do pracy, ponieważ wspierając swoich podopiecznych np. w Domach Pomocy Społecznej wciąż otrzymują przerażająco niskie wynagrodzenia.
Chociaż dużo robi się już w tym kierunku, nie wszędzie dostosowana została infrastruktura w przestrzeni publicznej. Jak osoba na wózku ma gdziekolwiek wyjść, skoro jest zamknięta na czwartym piętrze w bloku, w którym nie ma windy?
Kolejna rzecz: rehabilitacja. Bardzo trudno uzyskać dofinansowanie na codzienne ćwiczenia, a jak już się uda, to niewielu jest fizjoterapeutów, którzy oddani są tylko jednej pracy, bo również jest ona niewystarczająco opłacana.
Programy aktywizacji zawodowej (tak zwane staże, kierowane do osób niepełnosprawnych) rzadko kiedy kończą się zatrudnieniem. A przecież osoba z dysfunkcjami może z powodzeniem pracować np. przy komputerze. Praca daje poczucie, że jest się potrzebnym, to okazja do wyjścia z czterech ścian.
Ten czas może być dla osób pełnosprawnych i samodzielnych lekcją – pokory, empatii, zrozumienia drugiego człowieka. Z pewnością tym będzie on dla mnie.
Wyjdę z niego silniejsza, z nowym bagażem doświadczeń. Bo chociaż sama mam pewien stopień niepełnosprawności ruchowej, nie wiem, co to znaczy być więźniem we własnym domu, osobą zupełnie uzależnioną od czyjejś pomocy.
Niewątpliwie nastał teraz bardzo trudny okres, dla niektórych się on wkrótce skończy -wyjdziemy z czterech ścian, inni w nich pozostaną. Czy na zawsze? Tutaj stawiam kropkę, bo reszta w dużej mierze zależy właśnie od nas.