„Przepraszam, ale ja się wstydzę” – mawiają niektórzy w celu uniknięcia konfrontacji z realnymi sytuacjami. Wstyd to ludzka rzecz, jednak osoby niepełnosprawne wstydzą się za dużo i za często.
Pamiętam czasy, kiedy moja niepełnosprawna koleżanka wstydziła się wyjść z domu na ulicę. Mówiła: przepraszam, ale ja się wstydzę, nie chcę się nigdzie pokazywać, może ktoś mnie wyręczy? Na potrzeby tej historii nazwijmy ją N.
- jest wspaniałą osobą – ma niebywałą wyobraźnię, jest delikatna i wrażliwa… problem polega jednak na tym, że tą wyobraźnią dosłownie przegrywa życie… dosłownie, bo za dużo rzeczy kalkuluje, wybiega w przyszłość próbując zobrazować daną sytuację w głowie, a przed jej oczyma często (właśnie przez tę bujną wyobraźnię) – wyrastają przeszkody nie do przejścia… ludzie z miłych i potulnych baranków zamieniają się w potwory, mosty się urywają, a góry z ośmiotysięczników stają się „dziesięciotysięcznikami”.
Znasz ją. Ta N. to ty, to ja – to każdy z nas – niepełnosprawnych, którzy za bardzo skupiają się na strachu, wstydzie, poczuciu winy…Takim sposobem może niedługo dojść do tego, że będziemy przepraszać, że żyjemy i oddychamy. Stop. Nie tędy droga. Tak sobie teraz myślę, że każdy z nas powinien zdawać sobie sprawę, że ma prawo do tych samych rzeczy, co osoby zdrowe.
To, że coś zostało Nam odebrane nie znaczy, że mamy mniejsze prawa. Do czegokolwiek. Możemy robić wiele rzeczy, wystarczy mocno chcieć. Niepełnosprawni grają w futbol, pływają, ścigają się, po prostu żyją „normalnie”. Nie jest łatwą rzeczą pogodzić się z własnymi ograniczeniami, jednak, kiedy „przejdziemy” nad trudnościami, jakie nas spotykają do porządku dziennego łatwiej będzie zaakceptować rzeczywistość i zwyczajnie funkcjonować w społeczeństwie. Zasługujemy na życie. Zasługujemy na miłość. Każdy z nas. Każdy w takim samym stopniu. Zamieńmy przepraszam, że żyję i oddycham na: należy mi się od życia wszystko to, na co ciężko zapracowałem i jestem szczęściarzem, że żyję. Bo życie jest piękne.