Co decyduje o tym, że jedni ludzie są szczęśliwi, a drudzy cierpią na poczucie ciągłego niezadowolenia z życia?
Nie mówię tutaj o pomyślności czy powodzeniu w codziennych wyzwaniach, a raczej o podejściu do siebie, świata, innych… Możesz mieć złote góry, łoże z baldachimem, a na spotkania służbowe latać prywatnym odrzutowcem, a mimo to wciąż nie odczuwać satysfakcji ze swoich dokonań.
Z drugiej strony, zdarza się, że ktoś ma naprawdę niewiele, puste dłonie, ciężar na plecach i gołe stopy, na których pieszo przemierza świat, a wbrew temu, co można by przypuszczać – jest szczęśliwy.
Co wpływa zatem na to, że niektórzy są spełnieni, a inni wciąż czegoś szukają i nie zawsze – znajdują? Odpowiedz nie będzie uniwersalna, ponieważ każdy człowiek jest indywidualnością, jednak wydaję mi się, że w dużej mierze jest to kwestia nastawienia i tego, czego się żąda od życia oraz od siebie samego.
Ludzie szczęśliwi, to ludzie łagodni w stosunku do swojej osoby i w stosunku do świata, ludzie, dla których szklanka jest zawsze do połowy pełna, a całość nawet jeżeli ma dziury, wciąż pozostaje całością.
Taki człowiek patrzy na całokształt, nie analizuje szczegółów. Taki człowiek nigdy nie pomyśli w kategoriach co by było, gdyby, bo on przykłada wagę do tego, co jest i na tym się skupia.
Można by nazwać go realistą, bo nie buja w obłokach w sensie odpływania zbyt daleko w przyszłość lub co gorsza analizowania przeszłości – on żyje tym, co jest tu i teraz i nie chodzi mi wcale o to, żeby patrzeć przez palce, udając, że nie ma problemów i na wszystko machać ręką.
Mam na myśli tutaj raczej spoglądanie szerzej na życie i nieczepianie się drobnostek, szczególików, które zatruwają i odbierają energię…
Ludzie różnią się od siebie: jeden będzie się przejmował, że pada deszcz, a drugi nie zmartwi się zanadto, myśląc, że niebawem pewnie wyjdzie słońce.
Wiesz co Ci powiem? Podobnie jest niekiedy z realizacją życiowych marzeń. Chciałbyś na przykład skoczyć ze spadochronem, zbierasz pieniądze, wydajesz swoje zaskórniaki, robisz wszystko, żeby osiągnąć cel, a kiedy jesteś już jakieś 4 tys. metrów nad Ziemią w chmurach, myślisz o sprawach, które pozostawiłeś za, a może raczej „pod” sobą.
Można zilustrować to za pomocą innego obrazka: wyjechałeś na wakacje na Malediwy, jesteś w raju, a wciąż myślisz o strapieniach od których uciekłeś na te wyspy.
Tak się zdarza, jednak najlepiej trenować w sobie sztukę trzymania myśli na wodzy, koncentracji na chwili obecnej… Jechałam kiedyś tramwajem, który miał poważną awarię. Motorniczy kazał opuścić pojazd.
Pasażerowie byli poirytowani, bo spieszyli się do pracy i zdali sobie sprawę, że nie dotrą na czas. Zaczęli dyskutować i wymieniać porozumiewawcze spojrzenia. Dokładnie 5 minut później na tym samym odcinku samochód osobowy zderzył się z nadjeżdżającym z naprzeciwka autobusem, który to wyminął zepsuty tramwaj. Gdyby nie ta sytuacja, prawdopodobnie niezadowoleni ludzie z tramwaju, staliby się uczestnikami groźnej kolizji.
Nie warto denerwować się zatem na zapas. Lepiej wówczas ustawić na maksa ulubioną muzykę w słuchawkach i zwyczajnie poczekać, co wyniknie z sytuacji… W życiu nie ma przypadków, podobnie jak na twojej ulubionej playliście w telefonie nie ma przypadkowych utworów.
Życie jest bowiem trochę jak piosenka, którą trzeba wysłuchać do końca, by móc ją dopiero ocenić. Tym, którzy w to właśnie wierzą potrafi sprzyjać szczęście.