Jak wygląda jeden dzień z życia dorosłej kobiety z niepełnosprawnością i jej matki?
Kadry z życia pani Jolanty Muszyńskiej i jej 27-letniej córki Magdy uchwycił świetnie Łukasz Cynalewski – dziennikarz Gazety Wyborczej i laureat Grand Press Photo w kategorii „Ludzie”.
Wczoraj odbyło się spotkanie autorskie, podczas którego fotoreporter miał okazję nakreślić zebranym kontekst powstania swoich fotografii.
Życie bywa różne, niekiedy zdarzają się w nim ekscytujące momenty, ale – umówmy się – w większości to zbiór przeciętnych i umykających chwil, których zwykły obserwator codzienności po prostu nie rejestruje.
Inaczej jest w świecie fotografii, tam każdy fragment naszego „tu i teraz” może okazać się unikalny i ważny. Chodzi o to, by na zdjęciu zdołać oddać prawdę i szczerość. Myślę, że cykl kadrów pana Łukasza został dostrzeżony właśnie poprzez swój autentyzm. Bohaterka przedstawiona na tych małych wycinkach codzienności nie ma łatwo. Fakt ten nie pozostawia wątpliwości.
Jednak nasza codzienność jest złożona – a w niej – tak jak w elementach układanki, każda emocja ma swoje miejsce. Właśnie te emocje zobaczyłam dziś przyglądając się zdjęciom Łukasza Cynalewskiego – jednakże nie chodzi mi o tani sentymentalizm, a o pewną kompleksowość.
Przyglądając się tak ważnej relacji matki z córką dostrzegłam tam wszystko: począwszy od trudu, po szczerą radość przeplataną z bezsilnością u odważnej przecież dorosłej kobiety, która codziennie nosi córkę na rękach po schodach w drodze do swojego mieszkania.
Czy musi to robić? zapytałby zapewne niejeden dociekliwy czytelnik… To pytanie zostawię otwarte, bo nie ma łatwych odpowiedzi na trudne i wymagające kwestie, a cechą rzeczywistości jest jej złożony charakter taki, jaki prezentowały fotografie Łukasza Cynalewkiego.
Rzeczywistość nie jest czarno-biała, ale też nie krzyczy kolorem. W większości chwile mijają na przeciętności, a życie na wyciśnięciu z niej, ile tylko się da.
–Skąd Pan wie, że zdjęcie będzie „dobre”? – zapytałam Łukasza, z nadzieją, że zdradzi mi tajniki warsztatu fotografa.
Odpowiedział z właściwą zapewne sobie szczerością:
– Ja tego nie wiem, czasami o dobrym kadrze decyduje ułamek sekundy….
Myślę, że z tym komentarzem zgodziłby się niemal każdy doświadczony fotograf.
Zdjęcia to dziennik codzienności, nie krzyczą kolorem, ale przyciągają szczerością i prawdą.
Na jednej z fotografii, która zdobyła nagrodę za matką podnoszącą swoją dorosłą córkę z mózgowym porażeniem dziecięcym pojawił się całkiem przypadkowo pewien szczegół w tle, który sprawił, że cała scena wyglądała jakby kobiecie dźwigającej dziecko, wyrosły anielskie skrzydła. Na ten fakt zwrócił uwagę jeden z obecnych na spotkaniu uczestników.
Moim marzeniem byłaby sytuacja, w której system opieki Państwa, z której korzystają opiekunowie osób z niepełnosprawnościami jest tak rozbudowany, że niepotrzebne stają się skrzydła. Siła, heroizm, wytrwałość? Na pewno. Z tym że to energia oddolna łącząca jednostki. A to nie my – ludzie ze środowiska osób z niepełnosprawnościami– powinniśmy dokonywać niemożliwego, ale rządzący i partie, które mają moc, by wiele zmienić.
Cieszę się ogromnie, że nagroda ta powędrowała w ręce pana Łukasza. Być może sprowokuje ona dalszą dyskusję na temat codzienności osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin.
W idealnym świecie – życzyłabym sobie, żeby za dyskusją stały realne zmiany.
Wielu ludziom o naturze wojownika wyrastają czasem skrzydła, problem w tym, że nie tylko na zdjęciu, ale w codziennych zmaganiach z losem.
Skrzydła jak najbardziej, tylko nie takie, które wymuszają trudne okoliczności życiowe.