Dziś drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Z tej okazji przedstawiamy Czytelnikom towarzyszące mu tradycje.
26 grudnia obchodzony jest w Kościele katolickim jako dzień świętego Szczepana. Jego dzieje znane są od czasów wybrania go przez apostołów na diakona Kościoła. Święty Szczepan prócz posługiwania ubogim głosił Ewangelię, za co Sanhedryn oskarżył go o występowanie przeciw Świątyni i Prawu. Po publicznym wyznaniu wiary Szczepan został skazany na śmierć przez ukamieniowanie. Miało to miejsce w 36 roku naszej ery. W ikonografii przedstawiana jest głównie scena męczeńskiej śmierci świętego Szczepana.
Na ziemiach polskich uroczystości ku czci świętego towarzyszyły obrzędy święcenia zbóż i grochu. Jak podaje profesor Andrzej Brencz, w Wielkopolsce gospodarze tego dnia wysyłali chłopców do kościoła z owsem, grochem i jęczmieniem, które przed mszą ksiądz święcił. Po święceniu młodzież nie zważając na status księdza, jego wiek oraz powagę ofiary mszy świętej obrzucała kapłana ziarnem. Następnie z wysokości chóru osoby wchodzące do świątyni obrzucane były zbożem i grochem zmieszanym z kamieniami, ziemniakami oraz bobem, co skutkowało niekiedy odniesieniem przez nie obrażeń. Z tego powodu księża zakazywali obrzędu, niestety bezskutecznie. Obrzęd obsypywania święconym zbożem zachował się do dziś w wielu wielkopolskich wsiach.
Wieczorem rozrzucone w kościele zboże zbierały kobiety, by nakarmić nim potem hodowany przez nie drób. Miało to zwiększyć znosy jaj. W niektórych rejonach Wielkopolski i Kujaw święcony owies dodawano do ziarna siewnego.
Ciekawe zwyczaje związane z drugim dniem Świąt Bożego Narodzenia panowały też w innych regionach kraju. Jak podaje Barbara Ogrodowska, na Pogórzu Rzeszowskim, Pogórzu Sądeckimi na Podhalu osoby odwiedzające domy z życzeniami nazywano podłaźnikami, zaś samo odwiedzanie domu zwane było chodzeniem na podłaz. Gospodarze natomiast dziękowali gościom za dobre życzenia słowami „Aleś mnie sąsiedzie, dobrze podlazł”, co znaczyło „dobrze mi życzył”. Natomiast Lachowie sądeccy oraz z Podegrodzia odwiedzając kolejne domostwa zabierali ze sobą przynajmniej jedną osobę. W ten sposób grupa stale się powiększała, dzięki czemu wśród podłaźników panowała atmosfera wesołej zabawy.
Bardzo ważną tradycją było odwiedzanie przez kawalerów domu, w którym mieszkała panna w wieku czyniącym ją zdolną do zamążpójścia. Złożona przez chłopa w okresie świątecznym wizyta i rytuał zerwania podczas niej orzecha lub jabłka z podłaźniczki, a w późniejszych czasach z choinki oznaczały jego gotowość do ożenku. Wówczas kawaler starał się zaprezentować jak najlepiej, by zyskać aprobatę panny i jej rodziców. Dziewczyna miała zaś okazję popisać się umiejętnością prowadzenia domu oraz gościnnością i schludnością, które to cechy czyniły z niej kandydatkę na dobrą gospodynię.
Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030.