W miniony piątek – 12 sierpnia przypadał Światowy Dzień Pracoholików. Czy pracoholizm staje się chorobą XXI wieku i co, jeżeli wpłynęły na to elastyczne godziny pracy w trakcie pandemii lub zabieranie części obowiązków do domu „po godzinach”?
Temat zainteresował mnie tak bardzo, że postanowiłam go zgłębić. Jak pokazują badania psychologiczne, nauka ta rozróżnia zaangażowanie w pracę od stricte pracoholizmu, nie stawiając pomiędzy tymi zagadnieniami znaku równości.
Jak pisze zatem Kinga Bartkowiak w swoim artykule opublikowanym na portalu www.wellbee.pl, pracoholizm rozumie się jako nadmierne zaangażowanie w pracę, pewne odstępstwo od normy, które zawiera w sobie mechanizmy myślenia bliskie uzależnieniu.
Zgodnie z badaniem: “People at Work 2022: A Global Workforce View”, przygotowanym przez firmę ADP, Polacy coraz częściej zostają w pracy po godzinach i nie otrzymują za to dodatkowego wynagrodzenia – informuje Katarzyna Herbut na www.pap.pl.
Wielu z nas zaniedbuje swoje zdrowie psychiczne, przesiadując w pracy więcej i dłużej, biorąc na siebie kolejne zawodowe zadania.
Stąd już niedaleko do przypięcia nam etykiety „kraju pracoholików”…
Po raz pierwszy definicji pracoholizmu użył amerykański psycholog Wayne Edward Oates, który to dostrzegł analogię między zbyt wysokim poświęcaniem się zawodowi, a uzależnieniem. W tym wypadku chodziło o alkoholizm…
W tych podobieństwach, można wyróżnić wiele punktów wspólnych, jednakże to dwa z nich są najistotniejsze.
Pierwsza zbieżność to przeświadczenie pracoholika, że zyski przerastają koszty, które musi on ponosić: (mniej czasu na życie prywatne, redukcja snu i odpoczynku w celu „nadrabiania” obowiązków).
Początkowo to się zwyczajnie opłaca. Pracownik jest doceniany przez przełożonych, dostaje podwyżkę czy awans… to nic, że, aby to osiągnąć, musi on zrezygnować z coraz większej ilości wolnego czasu.
Należałoby w tym miejscu, dla zobrazowania mojego toku myślenia, podeprzeć się terminologią. Wayne Edward Oates rozumie pracoholizm jako: bardzo silną, niekontrolowaną potrzebę pracowania, znacząco zakłócającą psychospołeczne funkcjonowanie jednostki, poziom jej satysfakcji z życia oraz stan jej zdrowia.
Z kolei bardzo analogiczny sposób reakcji wykazuje osoba uzależniona, gdzie niebagatelną rolę również odgrywa potrzeba regulowania własnych emocji. Pije alkohol, ponieważ chcę w ten sposób zagłuszyć swoje uczucia.
Przypomina mi to cytat z „Małego księcia”, kiedy pijak pije po to, by zapomnieć o tym, że pije…” Dobrze jest znać objawy pracoholizmu, które wylicza Kinga Bartkowiak w swoim tekście:
Należą do nich:
- trudność w zrelaksowaniu się;
- problemy w relacjach interpersonalnych (“praca jest ważniejsza niż rodzina”);
- obsesyjne myślenie o pracy;
- problemy zdrowotne wynikające z przepracowania;
- trudność z oderwaniem się od zadania.
Pożyteczną okazuje się tutaj wiedza, że natarczywe myślenie o obowiązkach służbowych również podczas wyjść i spotkań towarzyskich, może być też pierwszym, niepokojącym symptomem. Nie wychodzisz głową z biura? Pomyśl o pomocy psychologicznej.
Najtrudniejszym faktem w tym wszystkim jest wszechobecny w naszej kulturze „kult pracy jako cnoty” wzmacniający przyzwolenie na tak zwaną potocznie harówkę.
Praca ponad siły i natrętne kierowanie w jej stronę swoich własnych refleksji nie jest zdrowe. Tutaj na pewno nie pomoże żadna dyskusja, bo to teza poparta naukowymi badaniami.
P. Afonso i inni eksperci (2017) w badaniu obejmującym 429 badanych wykazali, że u osób pracujących powyżej 48 godzin tygodniowo występuje więcej objawów depresyjnych i lękowych oraz gorsza jakość snu w porównaniu do osób pracujących mniej – argumentuje Kinga Bartkowiak.
Tak jak każda nieleczona choroba, pracoholizm może wyniszczać człowieka i krok po kroku odbierać mu chęć i radość życia.
Im szybciej nasze zagonione za sukcesem społeczeństwo dostrzeże negatywne konsekwencje tego zjawiska, które jest realnym problemem dzisiejszych czasów i przestanie oszukiwać otoczenie oraz siebie, tym lepiej.
Mówiąc głośno o tych kwestiach, wzrasta prawdopodobieństwo, że osoba uzależniona od pracy, zwróci się o pomoc do specjalistów zdrowia psychicznego.
Jeżeli ten artykuł otworzy oczy choć jednej osobie i doda jej odwagi oraz wskaże kierunek do zdrowia, moja „praca” wyda owoce. Nie wyobrażam sobie większej nagrody.