Dzisiaj – 3 grudnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Osób z Niepełnosprawnościami. Z tej okazji sięgnęłam do tekstu, który napisałam już dawno temu, jednak jego temat wciąż jest aktualny.
Myślę jednak, że świadomość społeczna powoli się zmienia w tym zakresie. W międzyczasie zrealizowana została na przykład bardzo ważna kampania 5 zmysłów, podejmująca walkę z poruszanym również tutaj zagadnieniem. Zapraszam do lektury.
Chciałabym dzisiaj poruszyć bardzo ważny temat infantylizacji osób niepełnosprawnych. Często bowiem bywa, że przez wzgląd (tak myślę) na niepełnosprawność, osoby z dysfunkcjami sprowadzane są do poziomu dziecka i traktowane niepoważnie.
Któż z nas, niepełnosprawnych nie spotkał się chociażby ze zdrabnianiem imienia czy „spieszczeniami” naszych części ciała, które objęte są dysfunkcją.
Zwroty niektórych ludzi (którzy często mogą nie zdawać sobie z tego sprawy) typu: „boli Cię nóżka”?, „nie masz siły w rączkach” itp., choć często wypowiadane nieświadomie wyzwalają ukryte sprowadzanie dorosłego człowieka z niepełnosprawnością do poziomu nieporadnego przedszkolaka, który potrzebuje we wszystkim asysty.
Faktem jest, że wsparcie jest niekiedy niezbędne, ale nie ma to nic wspólnego z wyręczaniem i nie daje prawa do traktowania nas bez szacunku, niepoważnie i z brakiem wiary w nasze możliwości.
Pamiętam taki przykład z psychologii: nie należy wyręczać we wszystkim niepełnosprawnego, trzeba dać mu szansę, by (dla zobrazowania sytuacji): umył szklankę, (chociaż wiemy, że z powodu swojej niepełnosprawności ma problem z precyzją ruchów), ale nie oburzać się, kiedy zbije naczynie.
Zdaję sobie sprawę, że najczęściej tego typu sformułowania, spieszczenia, zdrobnienia nie wiążą się ze złymi intencjami, a nawet czasem przez tych ludzi traktowane są jako przejaw empatii czy współczucia, jednak chodziłoby mi bardziej o skutek czy raczej konsekwencje, jakie niesie za sobą przyzwolenie na odnoszenie się do nas, niepełnosprawnych w ten sposób…
Jeżeli nie będziemy reagować na tego typu zachowania, pozwolimy wtłoczyć się w ramy, damy cichą zgodę na powielanie stereotypów na temat osób niepełnosprawnychjako niesamodzielnych oraz niezaradnych życiowo.
Czy tego właśnie chcemy? Przymykania oczu na szerzenie nieprawdy? Ponadto, istnieje jeszcze jeden argument w tym temacie.
Ignorując ukrytą infantylizację i powodując, że otoczenie umniejsza nasze umiejętności, niekiedy może to wywołać „efekt uwierzenia”. O co mi chodzi?
Jeśli ludzie w naszej najbliższej przestrzeni, np. rodzina, przyjaciele, znajomi, powtarzają nieustannie te pieszczotliwe zwroty, traktując nas przy tym jak dzieci, po trzydziestce możemy obudzić się z przekonaniem, że właściwie to oni wszyscy mają rację, bo jesteśmy niedojrzali i niezdolni do zmian i dużych rzeczy.
Oczywiście, należy koniecznie zaznaczyć tutaj, że mam na myśli osoby, które są dotknięte niepełnosprawnością, w stopniu, który nie utrudnia im funkcjonowania i nie wpływa bezpośrednio na poziom ich samodzielności.
Mam na uwadze grupę, do której sama należę z wyłączeniem głębokiej niepełnosprawności i osób w pełni zależnych od czyjejś pomocy.
Obracam się w środowisku osób niepełnosprawnych i zauważyłam na jak wielkie rzeczy stać wielu z nich. Problem polega tylko na tym, że trudno im uwierzyć w siebie, kiedy wątpi w nie cały świat, traktując jak niesamodzielne dzieci.
Odbija się to nie tylko w języku, natomiast to za jego pośrednictwem można odczytać stosunek osób pełnosprawnych do ich niepełnosprawnych rówieśników. Chcąc coś zmienić należy reagować. Tyle w temacie. Jestem dorosły, traktuj mnie poważnie.
Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030.