Żyjemy w świecie, w którym miłość, jak trafnie zauważył Bartłomiej Dobroczyński jest trochę marzeniem, trochę pragnieniem, a trochę przekleństwem. Jest to jednak najbardziej naturalny środek przeciwbólowy.
W dniu Zakochanych, popularnie zwanych Walentynkami, chciałbym się podzielić kilkoma refleksjami związanymi z miłością i zakochaniem.
Czym jest zakochanie? Zakochanie to szansa na zbudowanie stabilnego związku. W pewnym sensie nie jest to miłość, lecz zaproszenie do niej. Czym zaś jest miłość? Antropolog Helen Fischer jest zdania, że za miłość i poczucie bliskości u ludzi odpowiadają trzy ośrodki mózgowe. Jeden z nich kieruje pożądaniem, drugi miłością romantyczną a trzeci kieruje przywiązaniem do drugiego człowieka. Pożądanie to ewolucyjny, prokreacyjny impuls do tego by dać życie nowej osobie. Można pragnąć kilku lub nawet wielu osób. Miłość romantyczna to stan, który wzbudza w nas jedna osoba. Jest on niekiedy bliski psychozie, powodujący czasem gwałtowną idealizację partnera lub partnerki. Przywiązanie zależne jest od posiadanych przez nas wzorców, od tego co wynieśliśmy z domu. Czy zatem miłość to tylko burza neurotransmiterów i hormonów?
Moim zdaniem miłość to coś więcej. Takie przekonanie wyniosłem z rodzinnego domu. Pierwsze słowo, które kojarzy mi się z miłością, a przez to z obchodzonym dziś dniem zakochanych to … odpowiedzialność, gdyż prawdziwa miłość ma zawsze na uwadze dobro drugiego człowieka. Jest to jednak odpowiedzialność nie tylko za drugą osobę, lecz również za siebie, o czym nie wolno zapominać.
W dniu Świętego Walentego życzymy Wam miłości i płynącej z niej radości, poczucia spełnienia i byście realizowali swe miłosne marzenia.
W trakcie opracowywania tego tekstu korzystałem z wywiadów z Bartłomiejem Dobroczyńskim z książki Agnieszki Jucewicz pt. Czując i z wywiadu z Zofią Milską-Wrzosińską i Rafałem Bornusem który przeprowadziła Dorota Krzemionka zawartego w książce Psychoterapia dziś. Rozmowy pod red. Zofii Milskiej-Wrzosińskiej.