Naukowcy przeprowadzili sekwencję DNA u około 10 tys. osób żyjących na przestrzeni tysiącleci. Analiza wykazała zespół Downa u sześciorga dzieci. Skąd maluchy pochodziły i gdzie było ich miejsce spoczynku?
Większość z nas na świat przychodzi z 46 chromosomami zestawionymi w 23 parach. Niekiedy jednak tuż po porodzie bądź jeszcze w okresie prenatalnym u dziecka stwierdza się monosomię, czyli brak jednego chromosomu w danej parze. Czasem zaś obserwowana jest trisomia. Oznacza to obecność dodatkowego chromosomu w konkretnej parze. W przypadku zespołu Downa mamy do czynienia z trisomią 21. chromosomu, to znaczy, że w 21. parze chromosomów jest jeszcze trzeci, dodatkowy. Zespół Downa jest schorzeniem powodującym liczne wady wrodzone, polegające na mongoloidalnych rysach twarzy, a także niepełnosprawności ruchowej i intelektualnej. Obecnie schorzenie to dotyka 1 na 1000 osób. A jak częsty był ono dawniej?
Przeprowadzone niedawno badania sprawiły, że naukowcy mogli zdobyć garść informacji na temat długości życia, pochodzenia i miejsc pochówku malców.
Najmłodsze szczątki niemowlęcia z zespołem Downa spoczywają na jednej z nekropolii na terytorium Finlandii. Datowane są na XVII lub XVIII wiek. Pozostałe pochodzą z epoki starożytności. Pochowane zostały w okresie od 5000 do 25000 lat temu.
Maluchy żyły na terytorium dzisiejszej Grecji, Hiszpanii i Bułgarii. Oprócz sześciu nowych przypadków wykrycia zespołu Downa u dzieci żyjących przed wiekami potwierdzenie znalazły informacje o cierpiącym na tę przypadłość niemowlęciu, które w latach 3629-3371 przed naszą erą zmarło na terenie Irlandii.
Badaczom udało się ustalić, że wszystkie maluchy żyły bardzo krótko – zmarły zaledwie we wczesnym okresie niemowlęcym. Tylko jednemu dziecku udało się przeżyć pierwszy rok życia. I trudno się temu dziwić. Zespół Downa jest wadą genetyczną wiążącą się z poważnymi powikłaniami zdrowotnymi, będącymi wyzwaniem nawet dla dzisiejszych lekarzy, a co dopiero dla medyków działających w starożytności.
Ustalenie miejsc pochówku dzieci pozwoliło badaczom pozyskać wiele wskazówek na temat ich postrzegania przez ówczesne społeczeństwo. Kay Prüfer z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka w Niemczech mówi, że naukowcy chcieliby się dowiedzieć, jak w przeszłości reagowano na osoby wymagające pomocy lub nieco inne od reszty.
Autorzy badań twierdzą, że o upośledzone dzieci nie tylko dbano, ale ich ciałom okazywano po śmierci najwyższy szacunek. Świadczyć o tym mają przedmioty znalezione w grobach dzieci, takie jak biżuteria czy szczątki zwierząt. Co więcej, pięć najstarszych miejsc pochówków znajdowało się blisko miejsc zamieszkania. Pochówek w takim miejscu oznaczał uprzywilejowaną pozycję zmarłego.
– Wiemy, że należały one do nielicznych, które otrzymały przywilej pochówku w domach po śmierci. To już jest wskazówką, że były postrzegane jako wyjątkowe – mówi o pochówkach dzieci cierpiących na wady genetyczne współautor badań, Roberto Risch.
Okazuje się, że zespół Downa nie był jedyną wadą genetyczną, z jaką mieli do czynienia naukowcy podczas prowadzonych badań. Jedno ze zidentyfikowanych przez uczonych dzieci pogrzebanych na terenie Hiszpanii cierpiało na trisomię 18. chromosomu, znaną jako zespół Edwardsa. Większość dzieci z tą wadą nie dożywa narodzin. Zidentyfikowane dziecko cierpiące na zespół Edwardsa na świat przyszło w epoce żelaza.
Dowody z jeszcze starszych miejsc pochówków wskazują, że w okresie prehistorii osoby z niepełnosprawnościami traktowane były łagodniej, niż pierwotnie zakładali naukowcy.
Wyniki badań opublikowane zostały na łamach czasopisma „Nature Communications”.
Opracowano na podstawie:Niebywałe, jak traktowano po śmierci dzieci z zespołem Downa. Badania DNA wiele mówią – National Geographic (national-geographic.pl).