Niepełnosprawność nie jest prostym pojęciem. W teorii daje wiele do myślenia, jeżeli chodzi o samą terminologię, lecz przede wszystkim najwięcej wyzwań zawiera się w praktyce.
Jak wychować dziecko niepełnosprawne, żeby z jednej strony nie odbierać mu niezależności, nie zdominować nadopiekuńczością, a z drugiej mieć na względzie, że pewne ograniczenia są i będą, a w związku z tym nie można wymagać tyle samo, co od pełnosprawnych rówieśników.
Podobna postawa bowiem mogłaby stać się nadużyciem i prowadziłaby do obniżenia samooceny dziecka, a – co za tym idzie – powodowałaby także zakłamywanie rzeczywistości przez opiekuna.
Na pewno trzeba pomagać, ale nie wyręczać. Dopingować dziecko, żeby próbowało samo wielu rzeczy, jednak nie irytować się, w przypadku, w którym nie wyjdzie mu coś idealnie lub będzie potrzebowało więcej czasu na wykonanie zadania.
Prosty przykład z obowiązków domowych: zmywanie naczyń – nie można mu tego zabronić ze względu na mniejszą sprawność manualną, lecz nie należy również krytykować, kiedy zbije szklankę.
Wiem, że na lekcjach w szkołach integracyjnych osoby niepełnosprawne mają wydłużony czas podczas klasówek i sprawdzianów. Wielu z nich czuje się tym faktem niejako skrępowana, ponieważ wymaga to świadomego przyznania się do swojej niepełnosprawności, odsłonięcia.
Sama tak miałam. Jednak z czasem myślę, że nie można ukrywać się z czymś, co i tak jest faktem, bo prowadzi to do oszukiwania siebie oraz świata. Warto skorzystać z wyrównywania szans i udogodnień, skoro i tak są dostępne.
Pamiętam dzień, kiedy do mojego gimnazjum przyszła niewidoma dziewczyna. Była tak zdolna, że nauczyciele z jej szkoły postanowili sprawdzić, czy poradzi sobie w tradycyjnej placówce. Jako jedyna znała odpowiedź na skomplikowane pytanie z zakresu chemii.
Wracając do tematu, osoby niepełnosprawne posiadają wiele ukrytych talentów, jeżeli rodzic nie wypośrodkuje swojej postawy, może doprowadzić do punktu, w którym zdolności te pozostaną nieodkryte i nie rozwiną się.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której osoba niepełnosprawna ma talent plastyczny. Samodzielnie nie biorąc pędzla do ręki i nie eksperymentując z kolorami, nie będzie w stanie się o tym dowiedzieć.
Ktoś może też mieć niepełnosprawność intelektualną, ale świetnie pływać, mało tego, jest to wykonalne nawet z pewnym stopniem niepełnosprawności ruchowej.
Rodzic, który we wszystkim wyręcza dziecko, ingerując w jego samodzielność, nie pozwoli mu się rozwinąć i może doprowadzić do sytuacji zupełnej zależności od własnej protekcji.
Oczywiście, tak jak napisałam na wstępie wymagać również trzeba mądrze i z głową. Nie pomijać wiadomych ograniczeń, udając, że nie istnieją, ale dać margines wolności.
Wsparciu mówię tak, wyręczaniu się sprzeciwiam. Trzeba myśleć o przyszłości i przygotować syna czy córkę do dorosłego życia w takim stopniu, w jakim sami potrafimy, jednocześnie nie zamykając oczu na jego niepełnosprawność.
Chodzi o bycie pośrodku, między ograniczeniami, a zdolnościami, które na pewno ma każdy z nas – niepełnosprawnych.
Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030.