Przejdź do treści

Jutro o godzinie 17:00 rozpoczniecie w Warszawie operację Burza

Połączone litery P i W - logo Polski Walczącej

31 lipca 1944 roku z punktu obserwacyjnego na przedmieściach Warszawy zauważono patrol czołgów T-34. Dowództwu Armii Krajowej wydało się jasne, że nadszedł decydujący moment na wywołanie powstania. O godzinie 17:30 generał Bór-Komorowski wydał rozkaz „Jutro o godzinie 17:00 rozpoczniecie w Warszawie operację Burza”.

 

1 sierpnia wybuchło powstanie, które historyk brytyjski Norman Davies określił mianem tragedii. Jak pisze Davies w tym samym czasie gdy żołnierze AK przygotowywali się do powstania niemiecka 9 armia przeprawiała się mostami na Wiśle, po to by przeprowadzić kontratak przeciwko armii Związku Radzieckiego. Siły niemieckie stacjonujące w Warszawie składały się m. in. z dywizji pancernej SS Viking, pułku SS Hermann Goring, jednostki policji wojskowej i złą sławą owianych brygad Dirlewagnera i RONA. Te połączone jednostki wojskowe, dowodzone przez generała von dem Bacha-Zelewskiego, miały w swych szeregach wiele batalionów karnych złożonych z kryminalistów, dostały szanse walki z osamotnionymi powstańcami. Józef Stalin potępił dowództwo AK jako garść żądnych władzy przestępców i wycofał sowiecką pomoc. Walki w ogarniętej powstaniem Warszawie trwały 63 dni. Były one niezwykle zajadłe. Zginęło ćwierć miliona ludności cywilnej- od odłamków, nalotów bombowych i wielkich masakrach. Sporadycznie odbywające się zrzuty z alianckich samolotów wysyłanych z włoskich lotnisk niewiele dały.

Pozbawiona szans na skuteczne zakończenie próba sforsowania rzeki przez polską jednostkę pancerną skazana była z góry na niepowodzenie. Ulica za ulicą, kanał za kanałem oddziały AK spychane były przez hitlerowców do małej enklawy na Śródmieściu. Generał Bór-Komorowski decyzję o kapitulacji wydał 2 października.

Wraz z końcem Powstania Warszawskiego skończyła się w dziejach polski pewna epoka. Nastały po niej rządy komunistów sterowanych przez Moskwę. Zgadzam się z Daviesem, że omawiane Powstanie było tragedią. Ale potrafię zrozumieć dowódców AK – byli to bowiem ludzie wychowani na innych niż my wartościach. Ich poczucie polskości było prawdziwe – wzięli odpowiedzialność na swoje barki, którego, jak myślę nikt z żyjących Polaków nie potrafiłby z godnością udźwignąć.